Co to jest Oświecenie?
“Co to jest oświecenie?” – pytał Immanuel Kant w artykule opublikowanym w piśmie “Berlinische Monatsschrift” w 1784 roku. I odpowiadał: “Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletniości, w którą popadł z własnej winy”.
Następnie precyzował: “Niepełnoletniość to niezdolność człowieka do posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa”. Dla filozofa z Królewca oświecenie jest świadomym, celowym posługiwaniem się rozumem: “Sapere aude! Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem – tak brzmi hasło oświecenia” – pisze Kant. Nieprzypadkowo to właśnie horacjańskie motto Stanisław August kazał wyryć na medalu wręczonym Stanisławowi Konarskiemu w 1771 r.: sapere auso – temu, który odważył się być mądrym.
Stanisław August (1732-1798)
Stanisław Antoni Poniatowski przyszedł na świat 17 stycznia 1732 roku w dobrach swego ojca w Wołczynie, w przededniu wydarzeń, które dobitnie miały potwierdzić kryzys już nie systemu politycznego, ale suwerenności państwa. W roku 1733 po śmierci Augusta II szlachta wyjątkowo zgodnie wybrała królem Stanisława Leszczyńskiego, możnego magnata wielkopolskiego, teścia Ludwika XV. Związany z Francją i popierany przez nią kandydat był nie do zaakceptowania dla mocarstw ościennych, przede wszystkim dla Austrii i Rosji. Wojska rosyjskie wkroczyły do Rzeczypospolitej i doprowadziły do elekcji (uczestniczyło w niej zaledwie kilkaset osób) elektora saskiego Fryderyka Augusta II. Legalnie wybrany i cieszący się popularnością w społeczeństwie szlacheckim kandydat nie miał szans na utrzymanie się na tronie. Kraj opanowały wojska rosyjskie i saskie. Elektor koronował się na króla polskiego jako August III, a Leszczyński po krótkiej obronie w wiernym mu Gdańsku musiał uciekać z Polski. W wojnie o tron Leszczyńskiego wziął mimowolny udział także Stanisław Antoni i to w sposób dość dramatyczny, jako ofiara porwania przez przeciwników politycznych ojca.
Mecenat teatralny Stanisława Augusta
Stanisław August nie był pierwszym z naszych królów, którzy objęli teatr swoim patronatem. Związki pomiędzy sceną a władzą monarszą dają się dostrzec już za panowania Zygmunta Starego (między innymi wawelskie wystawienie Iudicium Paridis Jacoba Lochera z 1522 r.). W pierwszej połowie XVII wieku w warszawskim Zamku Królewskim świetny teatr operowy stworzył Władysław IV Waza. Za panowania jego brata, Jana Kazimierza, wystawiono w Warszawie Cyda Pierre’a Corneille’a (1662). Liczne imprezy teatralne organizowali Jan III Sobieski wraz z królową Marysieńką. Kilka scen królewskich funkcjonowało w Warszawie za panowania Wettinów (między innymi na Zamku Królewskim i w Pałacu Saskim), a dzięki Augustowi III wybudowano w Ogrodzie Saskim osobny gmach teatralny nazywany Operalnią. Budynek według projektu Carla Friedricha Pöppelmanna otworzono w 1748 r. Służył on królowi jako teatr dworski, ale od 1761 r. zaczęła tu działać również scena publiczna (antrepryza Jeana-François Albaniego). Najważniejszy etap w dziejach Operalni wydarzył się już za panowania kolejnego władcy.
Ekonomie królewskie za panowania Stanisława Augusta
Ekonomie królewskie wchodziły w skład dóbr stołowych polskich monarchów, które zostały wydzielone z królewszczyzn w końcu XVI w. Królewszczyzny, czyli ziemie, wsie i miasta będące własnością monarchy, wywodziły się w Koronie ze spuścizny Piastów, a na Litwie – Jagiellonów. W XVI w. na coraz większą skalę rozwijał się proces nieprzemyślanego i często niezgodnego z prawem rozdawnictwa królewszczyzn w ręce wpływowej szlachty i magnaterii. Konstytucja sejmu z 1504 r. zobowiązywała króla do odzyskania dóbr zagarniętych bezprawnie przez możnowładców. Zainicjowany wówczas tzw. ruch egzekucyjny, popierany przez rzesze szlachty przeciwne samowoli magnatów, miał na celu weryfikację stanu posiadania królewszczyzn oraz zwrot dóbr dzierżonych bezprawnie. Ruch ten największego rozpędu nabrał za panowania Zygmunta Augusta (1548-1572). Odpowiednie zarządzenia w tej materii zawierały konstytucje sejmowe z lat sześćdziesiątych XVI w.
Portret Stanisława Augusta w płaszczu gronostajowym Élisabeth Louise Vigée Le Brun
Spośród licznych portretów Stanisława Augusta Poniatowskiego dwa ostatnie, do których pozował, zostały namalowane przez sławną francuską malarkę Élisabeth Vigée Le Brun. Jeden ukazuje króla w czerwonym płaszczu podbitym gronostajowym futrem, drugi zaś – w historyzującym stroju króla Francji Henryka IV. Oba obrazy powstały w 1797 r. w Petersburgu. Nieliczne informacje odnoszące się do obydwu portretów można odnaleźć w pamiętnikach samej autorki. Stąd wiadomo, że jako drugi stworzyła portret Stanisława Augusta w stroju Henryka IV. Zamówienie pochodziło od królewskiej siostrzenicy – Urszuli z Zamojskich Mniszchowej. Jako pierwszy namalowany został natomiast portret ukazujący króla w płaszczu gronostajowym. Odmiennie, aniżeli miało to miejsce w przypadku obrazu zamówionego przez Urszulę Mniszchową, portret ten nie stał się własnością ani króla, ani żadnego z członków królewskiej rodziny. Vigée Le Brun postanowiła zatrzymać obraz w swojej kolekcji.
Król a Targowica. Wallenrodyzm Stanisława Augusta
Konfederacja targowicka zasłużyła w narodowej tradycji na szczególnie negatywną ocenę. Oto trzech potężnych oligarchów wraz z gronem ich klientów weszło w sojusz z władcą obcego mocarstwa, aby nie dopuścić do reform wzmacniających ustrój polityczny oraz unowocześniających strukturę społeczną Rzeczypospolitej. Tym władcą była Katarzyna II – cesarzowa Rosji, magnatami zaś Stanisław Szczęsny Potocki, Ksawery Branicki i Seweryn Rzewuski. Obok nich czołową rolę w konfederacji odegrali bracia Kossakowscy – biskup Józef oraz Szymon, generał rosyjski. Już w okresie poprzedzającym Sejm Wielki prowadzili oni z różnym natężeniem opozycyjną politykę wobec Stanisława Augusta. Podczas obrad sejmu kontestowali kierunek, w którym zmierzały propozycje zmian ustawodawczych wysunięte przez reformatorską część opozycji patriotycznej – obóz, który zanim przybrał znaną nam z podręczników historii postać, wyłonił się stopniowo w toku walki politycznej.
Z królem czy przeciw niemu? Teofila i Józef Sapiehowie wobec upadku konfederacji barskiej
Rozpatrując, w jaki sposób krajczy litewski Józef Sapieha i jego żona Teofila odnieśli się do upadku konfederacji barskiej, warto rozpocząć od krótkiego przedstawienia ich działalności politycznej przed 1772 r. Początki ich aktywności były związane z postacią Anny Jabłonowskiej, starszej siostry krajczyny, która była jedną z osób przygotowujących ruch barski. Z analizowanego materiału źródłowego wynika, że wiosną 1768 r., a więc krótko po jego zawiązaniu, Teofila Sapieżyna – oczekując potomka i borykając się z problemami zdrowotnymi – rozważała wyjazd zagranicę. Chęć większego zaangażowania w działalność konfederatów wyraziła jednak już w sierpniu 1768 r. Od tego czasu ściśle współpracowała z Anną Jabłonowską, która była dla niej jednocześnie przewodniczką po życiu politycznym.
Zgon Stanisława Augusta
W Narodowym Muzeum Sztuki im. M. K. Čiurlionisa w Kownie znajduje się obraz pędzla Marcellego Bacciarellego przedstawiający zgon Stanisława Augusta w petersburskim Pałacu Marmurowym. Bacciarelli, związany z królem od pierwszych lat jego panowania, nie znajdował się jednak przy łożu króla w ostatnich chwilach jego życia. Obraz jest malarską wizją wydarzeń z 12 lutego 1798 r. i pożegnalnym wkładem Bacciarellego w kształtowanie wizerunku ostatniego króla Rzeczypospolitej. Na pierwszym planie obrazu widzimy ostatniego kaznodzieję Stanisława Augusta – księdza Tadeusza Jurewicza oraz imperatora rosyjskiego Pawła, generał gubernatora Litwy Nikołaja Repnina oraz wielkie książęta Konstantego i Aleksandra. Nad postacią Stanisława Augusta pochyla się jego lekarz Jan Bekler, a dookoła zgromadzeni są dworzanie: kasztelan wiski Wilczewski, pułkownik Michał Cichocki, marszałek wielki koronny Michał Jerzy Mniszech, adiutanci królewscy Arnold Byszewski i Michał Kirkor, marszałek dworu Tadeusz Witski, szambelanowie Stanisław Trembecki i Mikołaj Wolski, kamerjunkier Jabłoński oraz Ksawery Kawecki. Dzieło to, podobnie jak wielkoformatowe malowidła historyczne w Sali Rycerskiej Zamku Królewskiego, miało przekazać pamięć o ważnym wydarzeniu z dziejów narodu polskiego – śmierci ostatniego władcy państwa polsko-litewskiego.
Franciszek Ryx – nie tylko kamerdyner Jego Królewskiej Mości
Franciszek Ryx (1722-1799) to postać niezwykła, a historia jego kariery mogłaby posłużyć za kanwę historycznego filmu lub fabułę interesującej książki. Rozpoczynał służbę jako fryzjer u podkanclerzego litewskiego Michała Sapiehy, a umierał jako szlachcic, właściciel dziedzicznych dóbr, bliski doradca i powiernik ostatniego króla Rzeczypospolitej oraz wieloletni “zarządca” i właściciel teatralny.
Już za życia z inspiracji swoich wrogów doczekał się książki, której był jednym z głównych bohaterów. Listy polskie pisane w roku 1785 autorstwa Stanisława Kostki Potockiego powstały w celach propagandowych, ale nawet gdy weźmiemy ten fakt pod uwagę, zaskakuje gorąca nienawiść autora do starosty piaseczyńskiego, która bije z każdego słowa. Ryx został oskarżony o niemoralne zachowanie i krzywdzenie żony.
Bacciarelli w Łazienkach Królewskich
Marcello Bacciarelli, urodzony 10 lutego 1731 r. w Rzymie, zmarły 5 stycznia 1818 r. w Warszawie, jest jedną z najważniejszych postaci w historii malarstwa w Polsce. Prawie wszystkie dzieła tego twórcy powstały w naszym kraju i tutaj znajdują się do dzisiaj. Śladów jego działalności artystycznej przed pierwszym pobytem w Polsce w latach 1756-1764 i osiedleniem się tu na stałe w 1766 r. jest bardzo niewiele. Źródłem wiedzy o życiu Bacciarellego przed przyjazdem do Polski jest przekaz jego pierwszego pracodawcy, dyrektora królewskiej galerii w Dreźnie, Karla Heinricha Heineckena, który w latach 60. XVIII wieku opublikował pierwszy krótki rys początków kariery malarza. Stąd pochodzi informacja powtarzana przez późniejszych biografów, że w Rzymie młody Marcello miał się kształcić w pracowni Marca Benefiala.
Mój dobry Merlini
Łazienki Królewskie w Warszawie zawdzięczają swoje istnienie dwóm niezwykłym mecenasom sztuk: marszałkowi wielkiemu koronnemu księciu Stanisławowi Herakliuszowi Lubomirskiemu oraz Stanisławowi Augustowi – ostatniemu królowi Polski. Za realizację ich artystycznych idei odpowiadali w największej mierze dwaj nadworni architekci: Tylman z Gameren oraz Dominik Merlini. Pierwszy z nich w latach 1683–1689, na wyspie wytyczonego w ujazdowskim zwierzyńcu kanału, zaprojektował i wybudował dla Stanisława Herakliusza Lubomierskiego niewielki wypoczynkowy pawilon zwany Łazienką. Niemal wiek po tym fakcie drugi z wymienionych architektów w otaczającym Łazienkę ogrodzie wzniósł szereg ustronnych willi i pawilonów ogrodowych, a następnie przebudował samą Łazienkę, czyniąc z niej letnią rezydencję ostatniego monarchy Rzeczypospolitej. Jakkolwiek podczas trzydziestoletnich rządów Stanisława Augusta w najrozmaitsze prace na terenie Łazienek Królewskich zaangażowanych było wielu królewskich architektów, artystów i ogrodników, to najważniejszą postacią, nie licząc samego monarchy, mającą wpływ na ostateczny kształt Pałacu na Wyspie oraz otaczającego go ogrodu był niewątpliwie Dominik Merlini – pierwszy architekt króla i Rzeczypospolitej.
Jan Bogumił Plersch – nadworny dekorator Jego Królewskiej Mości
Na każdym dworze królewskim malarze dekoratorzy pełnili rolę szczególną: to oni ozdabiali rezydencje, nadając im monarszy splendor, olśniewający uprzywilejowanych bywalców. Dzieła tych artystów były najbardziej widoczne i widowiskowe – upiększały, ale też komunikowały treści, które władca pragnął przekazać wszystkim odwiedzającym jego siedzibę. Nie inaczej działo się w Warszawie na dworze Stanisława Augusta, tym bardziej że ambitny monarcha, który wedle słów nuncjusza papieskiego Eugenio Viscontiego, “gdyby mógł, zreformowałby w jednym dniu cały kraj, cały naród”, doskonale rozumiał i doceniał propagandową funkcję sztuki. Dla króla pracował cały sztab artystów, ale wśród tych, którzy malowali dekoracje ścienne, pierwszoplanową rolę odgrywał Jan Bogumił Plersch – syn Johanna Georga Plerscha, “pierwszego rzeźbiarza” Augusta III. Kariera artystyczna była więc dla młodego Plerscha poniekąd naturalnym wyborem. Mimo że był wybitnym malarzem, w dodatku wywodzącym się z rodziny artystów, nie został należycie doceniony przez potomnych. Celem niniejszego eseju jest przybliżenie sylwetki Jana Bogumiła Plerscha, malarza, który całe życie związany był z Warszawą. I z Łazienkami. To właśnie on nadał niepowtarzalny charakter wnętrzom wielu budowli wzniesionych na terenie letniej posiadłości króla.
Vogel. Widoki historii, krajowidoki oraz wielorakie zatrudnienia i oblicza królewskiego rysownika
“Przed odjazdem swym do Kaniowa niespodzianie wszedł król do malarni i zastawszy samego tylko Vogla pracującego, wypytał się o imię i szczegóły jego życia, nie tylko pochwalił w nim pilność, ale nadto pięć czerwonych złotych miesięcznie pensji mu naznaczył, przydając, iż pamięta jego ojca, jak był poczciwy, żeby na wzór jego się formował i że odbiera ten pierwszy dowód jego łaski z tym jedynie obowiązkiem, aby okazywał ciągłą pilność w naukach i uczciwość w postępowaniu”. Król nakazał mu też uczyć się języków: włoskiego i angielskiego. W swojej pisanej na starość autobiografii Zygmunt Vogel odnotował wizytę Stanisława Augusta i moment, gdy “król ucałował mnie i podał mi swoją dobroczynną rękę do pocałowania”. Moment ów określił następująco: “(…) najważniejszy życia mego wypadek – była to chwila, która może stanowiła to wszystko, czym byłem i dziś jestem”. Wydarzenie miało miejsce zapewne zimą, na początku roku 1787. W lutym nastąpił wyjazd króla do Kaniowa, gdzie w maju Stanisław August spotkał się na rzece Dniepr z carycą Katarzyną II.
André Le Brun – “pierwszy rzeźbiarz” króla Stanisława Augusta
André Le Brun (1737-1811), który przez prawie 30 lat pełnił funkcję “pierwszego rzeźbiarza” na warszawskim dworze króla Stanisława Augusta, był czołową postacią i jedną z największych artystycznych indywidualności w Rzeczypospolitej ostatniej tercji XVIII w. Urodzony w 1737 r. w Paryżu, kształcił się na tamtejszej Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby (Académie Royale de Peinture et de Sculpture) pod kierunkiem Jean-Baptiste’a Pigalle’a, a zdobywszy w 1756 r. Prix de Rome, został stypendystą Akademii Francuskiej w Rzymie. W roku 1768 przyjechał z Rzymu do Warszawy, zaangażowany przez polskiego króla jako “pierwszy rzeźbiarz” na jego dworze, i do połowy lat 90. XVIII w. zajmował wysoką pozycję w dworskim środowisku artystycznym. Stojąc na czele pracowni rzeźbiarskiej funkcjonującej na Zamku Królewskim, projektował niemal wszystkie wychodzące z niej dzieła, które pod jego kierunkiem były odkuwane w kamieniu, modelowane w stiuku i odlewane w brązie przez współpracowników. Do Rzymu wyjechał raz jeszcze jesienią 1772 r. i był tam do początków roku 1779, spędzając w tym mieście w sumie 15 lat. Ostatni rozdział jego życia to pobyt w Petersburgu (1795-1803) i lata spędzone w Wilnie, gdzie zmarł w 1811 r.
Joseph Roos, kolega i korespondent Bacciarellego – zapomniany pionier europejskiego muzealnictwa?
W Królewskiej Galerii Obrazów w Pałacu na Wyspie wiszą trzy urodziwe pejzaże idealne, przedstawiające górskie krajobrazy, na których pierwszych planach widzimy wieśniaków i zwierzęta. Ich autor – Joseph Roos starszy (1726-1805) pochodził z jednej z najdłużej czynnych artystycznie dynastii malarzy austriackich, specjalizującej się od XVII w. w tworzeniu krajobrazów i scen ze zwierzętami. Malowali je jego pradziad, dziadek i ojciec Cajetan (którego płótno Bydło na tle ruin znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie), nauczyciel Josepha. Mimo że ród wywodził się z Palatynatu, a osiadł w Wiedniu, jego członkowie z lubością italianizowali swoje imiona i nazwiska. Dziadek – Philipp Peter Roos, który od roku 1677 do śmierci w 1706 przebywał we Włoszech, występował jako Rosa di Tivoli (jego Pasterza ze stadem i Krajobraz z bydłem znajdziemy w wilanowskiej kolekcji Stanisława Kostki Potockiego, dwa podobne obrazy – w warszawskim Muzeum Narodowym). Cajetan z kolei określał się często jako Gaetano Rosa, włoską formę nazwiska przyjmował też niekiedy Joseph, choć pozostawiał na ogół niemieckie brzmienie imienia.
Tylman z Gameren – architekt rodu Lubomirskich
W 1674 roku Ujazdów z dotychczasowym zamkiem królewskim i przyległym doń zwierzyńcem staje się własnością marszałka koronnego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Wydarzenie to bez wątpienia było ważnym momentem w historii rozwoju tego miejsca, a w konsekwencji – również Ogrodu Łazienkowskiego. Nowy właściciel Ujazdowa, wielki humanista, poeta i podróżnik, od razu przystąpił do prac nad rezydencją. Tylmanbył zaangażowany w realizację zamierzeń architektonicznych rodu Lubomirskich, a wraz ze swoim przyjacielem Stanisławem Herakliuszem rozpoczął prace nad przywróceniem świetności Ujazdowa. Na początku zabrał się za dawny zamek królewski, wzniesiony jeszcze za Zygmunta III Wazy, a następnie zdewastowany przez Szwedów w 1655 roku. Realizacja tego zamiaru zajęła parę lat – wiadomo, że już na początku lat 80. XVII wieku zamek cieszył się sławą i przepychem wnętrz, które były głównym przedmiotem prac projektowych Tylmana. Samą bryłę zamku pozostawiono w formie niezmienionej od czasów Zygmunta III, co poświadczają zachowane rysunki projektowe.
Sir Charles Hanbury Williams (1708-1759)
Ten pełen wyrazu, harmonijnie skomponowany i starannie wykończony portret, pędzla jednego z najbardziej cenionych malarzy XVIII wieku, Antona Raphaela Mengsa, miał wyjątkowe znaczenie dla króla Stanisława Augusta. W 1781 roku w liście do posła polskiego w Londynie, Franciszka Bukatego, władca zawarł następującą prośbę: „Sławny ów malarz Mengs, niedawno w Rzymie zmarły, przed 30 blisko lat malował w Dreźnie portret Pana kawalera Charles Hanbury Williams, na ów czas posła angielskiego przy dworze Augusta III. Ponieważ dwie córki tegoż Williamsa umarły, a ów inszych dzieci nie miał, rozumiem, że ten portret mało dla kogo będzie w Anglii potrzebnym. Mnie zaś byłby bardzo miłym, gdyż byłem wielkim tegoż Williamsa przyjacielem. Dopytaj się więc Wielmożny Pan, jeżeli możesz, o tym portrecie i nabądź go dla mnie. Portret ten łatwo z następujących okoliczności może być poznany i znaleziony. W prawej ręce pióro, w lewej list trzymającej, był odmalowany Williams”. Następnie podane są informacje o dalszych krewnych Williamsa, do których można by ewentualnie się zwrócić.
O Jakubie Kubickim, nieco zapomnianym architekcie Łazienek Królewskich i Ujazdowa
“Bądź pewien, że równie i o tobie jako zasłużonym pamiętać będę” – tymi słowami Stanisław August opuszczający Warszawę w styczniu 1795 roku pożegnał Jakuba Kubickiego (1758-1833) – jednego z bardziej cenionych przez siebie architektów. Kubicki był przedstawicielem młodszego pokolenia artystów polskiego pochodzenia, wykształconych na królewskim dworze, których monarcha poważał szczególnie i z którymi wiązał największe nadzieje. Odegrał on główną rolę w realizacji kilku najistotniejszych idei Stanisława Augusta: kościoła Ujazdowskiego, budowy Kozienic, a także zjazdu w Kaniowie. Dziś najczęściej wspomina się go jako autora przebudowy Belwederu, projektów niezrealizowanego kościoła Najwyższej Opatrzności (Ujazdowskiego), a także arkad u podnóża Zamku Królewskiego w Warszawie. Jednak wzniesione przez niego budowle – zarówno w Ogrodzie Łazienkowskim, jak i poza nim – są liczniejsze i z pewnością zasługują na przypomnienie.
Paryska “maman” ostatniego króla
W biografii ostatniego polskiego króla Stanisława Augusta wielkie znaczenie miał wątek jego związków z Francją. Objawiały się one w różnych momentach, ale decydującym była wizyta przyszłego władcy Stanisława Antoniego Poniatowskiego w Paryżu w 1753 roku. To wtedy właśnie poznał panią Geoffrin, która stała się jego przewodniczką po elitarnych środowiskach nad Sekwaną, a później, po wstąpieniu Stanisława na tron, jego ważną zagraniczną korespondentką. Kim była owa dama i jaką rolę odgrywała w Paryżu – mieście będącym wówczas europejską stolicą kultury?
Marie-Thérèse Rodeturodziła się w 1699 roku, a więc od swojego przyszłego protegowanego była starsza o 33 lata. Wcześnie straciła oboje rodziców. Do zamążpójścia w wieku zaledwie 14 lat pozostawała na wychowaniu babki. Jej mąż, Franciszek Geoffrin, miał w chwili ślubu lat 48. Jego niewątpliwą zaletę stanowiła posada głównego kasjera w manufakturze luster w Saint-Gobain. Było to zajęcie bardzo dochodowe. Z czasem Franciszek Geoffrin stał się też głównym akcjonariuszem tego przedsiębiorstwa, które przynosiło wielkie zyski w czasach ogólnoeuropejskiej mody na francuskie towary luksusowe. Mamy więc do czynienia z bardzo zamożną, ale niewątpliwie mieszczańską rodziną.
Katarzyna II i Stanisław August
Przyszła władczyni Rosji – Katarzyna II– urodziła się 21 kwietnia 1729 roku w Szczecinie jako córka pruskiego generała, pochodzącego z podupadłego rodu Anhalt-Zerbst, księcia Chrystiana Augusta, i Joanny Elżbiety Holstein-Gottorp. Ochrzczona dwa dni później, otrzymała imiona Zofia Augusta Fryderyka. Mając 15 lat, w styczniu 1744 roku, wyruszyła w podróż do Rosji, aby poślubić następcę rosyjskiego tronu, wielkiego księcia Piotra. W połowie tego roku księżniczka Zofia zmieniła wyznanie na prawosławne, otrzymując na chrzcie imię Katarzyna, na cześć matki panującej imperatorowej Elżbiety Piotrowny. Zaślubiny Katarzyny i Piotra odbyły się 1 września 1745 roku. Zostały przyspieszone na wyraźny rozkaz władczyni. Pod koniec 1744 roku, podczas pobytu w Moskwie, wielki książę zachorował na ospę, która poczyniła w jego wyglądzie duże zmiany. Kontrast między zyskującą na urodzie młodziutką Katarzyną a wręcz odpychającym wyglądem Piotrem stał się tak duży, że Elżbieta obawiała się odmowy Katarzyny poślubienia przeznaczonego jej wybranka. Nie domyślała się, że już wówczas ambicje Katarzyny sięgały tronu i gotowa była ona poślubić każdego, byle osiągnąć upragniony cel. Małżeństwo przyszłej władczyni nie było udane od samego początku i wygląd wielkiego księcia nie miał tu znaczenia. Piotr przejawiał bowiem objawy skrajnej niedojrzałości emocjonalnej, całymi dniami zajmował się “zabawą w wojsko”, musztrując służbę.
O księciu Józefie Poniatowskim
Józef Poniatowski to postać niezwykle barwna. Bohater, dzielny wódz, gorący patriota, ale też uwodziciel damskich serc i hulaka korzystający z uciech życia. Taki właśnie obraz przeszedł do historii. Wizerunek ten był przy tym utrwalany także setkami sztychów, rycin i obrazów z przedstawieniem księcia z owym błyskiem w oku, pod ułańskim czakiem, zawadiacko przechylonym na głowie, w mundurze generalskim, udekorowanym gwiazdą francuskiej Legii Honorowej i krzyżem Virtuti Militari. Koleje życia księcia Józefa mogłyby być scenariuszem niejednego filmu. Były w nim osobiste zwroty życiowe, polityczne, i nie tylko, dylematy, liczne miłosne przygody (i dwóch nieślubnych synów) oraz błyskotliwa od pewnego momentu kariera wojskowa i polityczna. Schyłek życia księcia, jego śmierć uwieńczyły narodziny legendy, która znalazła swoje odbicie w najróżniejszych formach.
August III i jego czarna legenda
Niewielu polskich władców cieszy się tak złą sławą u potomnych jak August III (1696-1763). Czarna legenda, według której przedostatni polski monarcha był osobą leniwą, pozbawioną wszelkich zalet i inicjatywy, gnuśną, o bardzo wąskich horyzontach umysłowych, przez co swoimi nieudolnymi rządami walnie przyczynił się do upadku politycznego i gospodarczego Rzeczypospolitej, została utrwalona przez Władysława Konopczyńskiego, który skreślił taką oto biografię władcy:
“Ten od urodzenia desygnowany król polski nie raczył się nigdy nauczyć języka przyszłych poddanych, poprzez magnatów nigdy nie spróbował podać ręki zdrowszym żywiołom szlacheckim ani mieszczańskim. Z ładnego, pulchnego młodzieńca zrobiła się ciężka bryła mięsa i tłuszczu, z każdym rokiem apatyczniejsza i bezmyślniejsza. W końcu dojdzie do tego, że król elektor całe dnie spędzać będzie na strzyżeniu papieru, strzelaniu do psów lub policzkowaniu błaznów, w najlepszym razie na polowaniach, które odpowiednio urządzone, zakrawały raczej na wielką rzeź spędzonej zwierzyny niż na ćwiczenia sportowe. Jedyną namiętność szlachetniejszą zachował August Otyły – upodobanie do klasycznego malarstwa: dowodem nabyta przezeń do Galerii Drezdeńskiej Madonna Sykstyńska; jedno uczucie wywrze wpływ na jego politykę – uczucie niczym nieusprawiedliwionej dumy. I jeden jedyny instynkt tego leniwego, rubasznego króla zostawi po sobie pokaźne rezultaty – instynkt rozrodczy. Dość powiedzieć, że ze swoją brzydką żoną Marią Józefą spłodził August ni mniej ni więcej, tylko pięciu synów i sześć córek”.
Od Połtawy do Lipska. Poniatowscy – itinerarium świetności
W końcu XVII wieku Poniatowscyherbu Ciołek byli niemajętną i nikomu nieznaną rodziną szlachecką. Choć brakowało im wysokich tytułów i godności, posiadali skromną, lecz dającą się udokumentować genealogię, sięgającą XV wieku. Ich gniazdem była wieś (dziś miasto) Poniatowa w województwie lubelskim. Kiedy jednak ojciec przyszłego króla, Stanisław, osiągnął najwyższe zaszczyty w państwie, rozpoczął proceder „poprawiania” genealogii, rozbudzając wątpliwości co do swojego pochodzenia. Rozpowszechnił on legendę, jakoby w 1629 roku Poniatowscy zostali skoligaceni z włoskim rodem hrabiów Salinguerra, posiadającym w herbie Ciołka. Rzeczywistość była bardziej prozaiczna.
Salomon polskiego baroku – Stanisław Herakliusz Lubomirski
Stanisław Herakliusz Lubomirski (1642–1702) to niewątpliwie jeden z najwybitniejszych przedstawicieli nie tylko rodu Lubomirskich herbu Szreniawa, ale także elity polityczno-społecznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów przełomu XVII i XVIII wieku. Niezwykle bogata i wszechstronna działalność przyszłego marszałka wielkiego koronnego, prowadzona z niebywałym rozmachem na wielu polach, pozwoliła mu na trwałe zapisać się na kartach polskiej historii i literatury. Do odegrania znamienitej roli w dziejach monarchii polsko-litewskiej predestynowały Stanisława Herakliusza Lubomirskiego jego znakomite parantele rodzinne. Przyszedł on bowiem na świat w familii, która mimo iż do wąskiego grona rodów magnackich weszła dość późno, bo dopiero pod koniec XVI wieku, to jednak bardzo szybko zajęła w nim poczesne miejsce. Podwaliny pod przyszłą potęgę rodu położył pradziadek Stanisława Herakliusza, Sebastian, który w 1581 roku, zaoferowawszy wyższą sumę dzierżawy, otrzymał z nadania króla Stefana Batorego urząd żupnika krakowskiego. Prowadząc rabunkową politykę gospodarczą w podległych mu kopalniach i wyzyskując górników, znacząco powiększył własny majątek, dzięki czemu mógł założyć prywatne szyby solne.
Belweder i Łazienki
Belweder, jeden z najbardziej znanych zabytków w Polsce, to miejsce ważnych dla naszego kraju wydarzeń, przez które przewinęło się szereg postaci z kart podręczników. Pałac łączy z Łazienkami Królewskimi nie tylko bezpośrednie sąsiedztwo, lecz także kilkusetletnia historia. Historia Belwederu prawdopodobnie sięga połowy XVI w., gdy miał się on stać rezydencją królowej Bony, żony króla Zygmunta Starego. W kolejnych latach obiekt często zmieniał właścicieli, aż w 1659 r. nabył go kanclerz litewski Krzysztof Zygmunt Pac. To zapewne jego żonie Belweder zawdzięcza swoją nazwę. Miała ona bowiem, po przebudowie zabytku, powiedzieć po włosku “bel vedere”, czyli piękny widok. Niewykluczone jednak, że nazwa Belwederu pochodzi jeszcze z czasów Bony.
Teatr w Łazienkach Królewskich w czasach Stanisława Augusta
Teatr Królewski w Starej Oranżerii w Łazienkach został otwarty 6 września 1788 roku. Na inaugurację, w wigilię rocznicy elekcji, zagrano George Dandin [Grzegorza Dyndałę] Molière’a i La Partie de chasse de Henri IV [Polowanie Henryka IV] Charles’a Collé’a. Obie sztuki po francusku. Wystąpili – czytamy w jednej z gazet pisanych – „księżna de Ligne z domu Massalska, Janowa Potocka z domu Lubomirska, hrabina Krasicka, generał Woyna, podkomorzyc Sobolewski, graf Sułkowski i inni”. Z relacji l’abbé Renauda wiemy nieco więcej. W komedii Collé’a króla grał pan de Maisonneuve. Julia Potocka, żona pisarza i podróżnika, autora Parad, Jana Potockiego, grała śliczną Margot; Aleksandra Krasicka, córka Elżbiety Grabowskiej, grała Agatę; Franciszek Woyna rolę Michau; Helena de Ligne wystąpiła jako Catou. „La pièce a parfaitement réussi”– „Sztuka udała się doskonale”, chwalił Renaud, podkreślając, że publiczność w lot łapała aluzje i reagowała z dużym entuzjazmem. Chwalił też teatr, pisząc, że przypomina on nie tyle teatr publiczny, ile salę, w której gromadzi się „société distinguée”– dystyngowane towarzystwo.
Węgrzyn u Fukiera, szampan u króla? Staromiejska winiarnia i smak oświecenia
Firma znana później jako winiarnia fukierowska rozpoczęła swoją działalność na Rynku Starego Miasta w czasach stanisławowskich. W drugiej połowie XIX w. stała się jednym z symboli starej Warszawy i staropolskich tradycji związanych z winem węgierskim. Zaczęto wówczas uznawać ją za najstarszą w Warszawie i wskazywać na rok 1610 jako moment założenia, nie podając jednak podstaw tej tradycji. Rzeczywiście, rodzina Fukierów była obecna w Warszawie od stuleci. Już w grudniu 1515 r. prawo miejskie przyjął Georgius Focker z Norymbergi. Niemniej w XIX-wiecznej narracji pomijano fakt, że po śmierci Marcina Fukiera (kupca sukna, rajcy) w 1656 r. następne pokolenia rozluźniły swój związek z Warszawą, a na początku XVIII w. rodzina przeniosła się do starostwa spiskiego, leżącego na pograniczu polsko-węgierskim (dzisiejsza Słowacja). Prowadzono tam intensywny handel winem węgierskim, którym zajęli się także Fukierowie. Wcześniej nie specjalizowali się w tym towarze, choć mogli nim okazjonalnie handlować.
Czterej dramatopisarze w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii
Plafon namalowany przez Jana Bogumiła Plerscha nad teatralną widownią w Starej Oranżerii, skomponowany jest w formie koła wpisanego w kwadrat. Centralna, okrągła część ukazuje scenę o tematyce mitologicznej. Z kolei w narożnikach kwadratu umieszczono podobizny czterech wielkich dramatopisarzy. Razem z kartuszem herbowym, umieszczonym ponad proscenium oraz iluzjonistycznymi freskami, stanowiącymi fryz widowni, a przedstawiającymi wyimaginowaną publiczność w lożach, plafon składa się na efektowną dekorację malarską Teatru Królewskiego.
Sofokles i antyczny teatr grecki
Sofokles to nie tylko jeden z najwybitniejszych dramatopisarzy antycznych, ale również autor tragedii, która zdefiniowała ten gatunek dramatu. Król Edyp – kilka dni z kulminacyjnego momentu życia władcy greckich Teb – to do dziś ideał tego, co widz może zobaczyć na scenie, a nawet na ekranie, jako że zasady dramaturgiczne zastosowane w tej tragedii powstałej 25 wieków temu, obowiązują do dziś, również w filmach kryminalnych.
Zanim jednak Sofokles “wyprowadził swój chór”, jak mówiła formuła ateńskiego agonu tragicznego, czyli pokazał swoje tragedie podczas Wielkich Dionizjów, ukształtował się nowy gatunek literacki i powstał pierwszy teatr instytucjonalny, gdzie ten nowy gatunek został pokazany w systemie cyklicznym i kontrolowanym przez państwo. Dało to podwaliny pod jego intensywny rozwój, który – mimo przerw – trwa do dzisiaj.
Menander – syn Eurypidesa, ojciec Moliera i dell’arte
Status Menandra, greckiego komediopisarza okresu antyku, w literaturze światowej jest bardzo wysoki, lecz jego postać – mało rozpoznawalna. Nazywa się go “właściwym ojcem nowożytnej mieszczańskiej komedii europejskiej”[1], jednak niewiele osób zna jego nazwisko i trudno sobie wyobrazić, aby był wymieniany jednym tchem z Ajschylosem, Sofoklesem, Eurypidesem i Arystofanesem. Jak piszą autorzy bezcennej pozycji zbierającej wszystkie odnalezione fragmenty komedii greckich: “Prawie do połowy XIX wieku w jego talent i artystyczną jakość twórczości musieliśmy wierzyć, skazani na domysły, na podstawie rzymskich przeróbek jego komedii i niezwykle szczupłych cytatów u innych autorów antycznych”. A tymczasem dzieło i znaczenie Menandra są niewątpliwie porównywalne do sławnych greckich autorów tragedii i komedii. To autor, “który swoją twórczością przez wiele wieków bił rekordy popularności w świecie grecko-rzymskim.
Wodozbiór rozumowany, czyli woda i jej mieszkańcy na podziw ludzki wystawieni
Na rydwanie z ogromnej muszli stoi Neptun w purpurowym płaszczu, z trójzębem w lewej ręce. Prawą dzierży lejce, powożąc zaprzęgiem rozhukanych koni – hippokampów, które zamiast kopyt mają płetwy. Tryton dmie w róg, a nadzy poddani boga mórz najwyraźniej wiodą żywot beztroski. Jedna z nereid unosi klejnot – gałązkę czerwonego korala. Dwie inne bawią się z delfinem, jakaś para płynie wierzchem na rybie, a siwobrody starzec karmi morskiego potworka o zębatym pyszczku. Wszystko otaczają spienione fale – jakby za chwilę miały się wylać patrzącemu na głowę.
Jesteśmy w Sali Balowej Zamku Królewskiego w Warszawie i oglądamy fragment plafonu Marcella Bacciarellego “Rozdzielenie czterech żywiołów”. Oryginalny plafon powstał około 1780 r., malowidło obecne to rekonstrukcja, wykonana podczas odbudowy Zamku. Punkt wyjścia jest w pełni uzasadniony – dobrze jest zacząć opowieści o wodnym żywiole i wodnym świecie od władcy mórz i oceanów, greckiego boga Posejdona (imię żony – Amfitryta), czyli rzymskiego Neptuna (imię żony – Salacja). Syn Kronosa i Rei, brat Zeusa, jeden z dwunastu bogów Olimpu, pałac miał jednak na morskim dnie.
Chinoiserie w Łazienkach Królewskich
Antoni Magier, warszawski fizyk i meteorolog, a przede wszystkim pamiętnikarz i kronikarz miasta, wspominając w Estetyce miasta stołecznego Warszawy króla Stanisława Augusta i jego upodobania do chińszczyzny, pisał o malowidle zdobiącym salę w Łazienkach Królewskich i mającym przedstawiać Pekin. Myląc Pekin z portowym Kantonem, bo to przedstawienie tego drugiego miasta zdobiło ścianę królewskiego gabinetu w Pałacu na Wyspie, przywołał jedną z ciekawszych manifestacji fascynacji Chinami w kulturze Rzeczypospolitej XVIII wieku (patrz slider Dekoracja wnętrz w “stylu chińskim”).
Muzeum ogrodowe: ogrody angielskie XVIII w. jako wizja kultury i wykład historii
Wielka sztuka ogrodów jest zawsze gwałtem na naturze. Klasyczny, geometrycznie urządzony ogród francuski XVII w. może tego dowodzić w sposób najbardziej oczywisty, w istocie jednak wedle założeń unaoczniało zasady, które naturą rządzą – kosmiczne (albo boskie), niezmienne prawa w zmiennym świecie. Osiemnastowieczni krytycy zimnej regularności i abstrakcyjnego myślenia, zmaterializowanego m.in. w Wersalu Ludwika XIV, przeciwstawiali koncepcji francuskiej ogrody krajobrazowe, czyli “naturalne”, z racji miejsca narodzin tego modelu zwane też angielskimi. Jak dzisiaj wiemy, były one w istocie równie sztuczną kreacją. Cezary Wodziński sformułował tę tezę bardzo ostro, uogólniając ją na cały “projekt nowoczesności”: “W ten przewrotny sposób ziszcza się w epoce triumfującego rozumu nowoczesnego archaiczne przesłanie, skierowane do człowieka, by uprawiał ogród i pieczołowicie go doglądał. Nieuchronną i w pełni logiczną konsekwencją (…) totalnej strategii urządzania i zarządzania jest eliminacja wszystkiego, co wiąże się z chaosem: wieloznacznością, nieładem, dysharmonią”. Ogród angielski (krajobrazowy), fenomen czasowo zbieżny z Oświeceniem, stanowił projekt kulturowy, w którym przyroda została, w sposób może bardziej skryty niż poprzednio, urządzona, zakomponowana w sensowny obraz; w porównaniu z epoką wcześniejszą pojawił się jednak nowy składnik: historia ludzkości, razem z (wprawdzie nie zawsze obecnym) elementem historii jednostki, historii osobistej.
Ogród angielski – historia, charakterystyka, przykłady
Ogród w stylu angielskim powstał w opozycji do ogrodów francuskich. Odchodzi się w nim od sztucznej symetrii i geometrii kształtów, podkreślając naturalność krajobrazu oraz imitując dziką przyrodę jako idealną przestrzeń do romantycznych spacerów we dwoje lub samotnej kontemplacji.
Ogrody w stylu angielskim, nazywane też angielskimi ogrodami krajobrazowymi lub angielskimi parkami krajobrazowymi, zyskały popularność w XVIII w. Początkowo zakładano je w Wielkiej Brytanii, m.in. na podstawie projektów takich słynnych architektów krajobrazu, jak William Kent, Charles Bridgeman czy Lancelot “Capability” Brown. Styl angielski szybko upowszechnił się w całej Europie. Wpisując się w nowe trendy estetyczne i przemiany zachodzące w sferze ideowej, zerwał ze sztucznym ładem barokowych ogrodów francuskich. Nastrojowy, tajemniczy park angielski doskonale odpowiadał duchowi romantyzmu.
Idea XVIII-wiecznego ogrodu krajobrazowego – 250 lat później
Pod wieloma względami współczesna kultura europejska zawdzięcza swój dzisiejszy kształt wiekowi XVIII. Nie inaczej jest w przypadku sztuki ogrodowej.
To wtedy bowiem wykształcił się wzór ogrodu (parku) swobodnego, stworzony w opozycji do wcześniej dominujących kompozycji regularnych, który odcisnął trwałe piętno zarówno na materii krajobrazów, jak i – jeśli nie przede wszystkim – na sposobie myślenia o ogrodach i krajobrazach. W tamtym stuleciu bowiem nie tylko Europa, jak pisał włoski historyk filozofii i sztuki ogrodowej Rosario Assunto, “okryła się zieloną szatą ogrodów, ale także zrodziła się i rozwinęła teoria sztuki ogrodowej wykraczająca poza wcześniejsze horyzonty, wyznaczone głównie zainteresowaniami praktycznymi.
Jutrzenka Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej – błyskotliwy debiut legionistki i tercjarki
Rzeźbiła dla Sejmu, dla pawilonu polskiego Wystawy Powszechnej w Paryżu w 1937 r., dla przedwojennych transatlantyków, dla tak wielu kościołów w Polsce jak nikt inny chyba spośród artystów jej współczesnych… Pozostaje jednak Zofia Trzcińska-Kamińska (1890-1977) pamiętana raczej jako żona swojego męża – Zygmunta Kamińskiego. Chociaż… czy o nim też nie zapomniano? W pobliżu Łazienek Królewskich, na zjeździe ulicy Myśliwieckiej, pod numerem 10 wznosi się do dzisiaj dom, w którym mieszkali małżonkowie Kamińscy, a na fasadzie znaleźć można sgraffitowe dekoracje identyfikujące go jako siedzibę artystów: wplecione w ornament alegorie Malarstwa i Rzeźby. Wśród willi profesorskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Politechniki Warszawskiej, zachowanych w okolicach, malowniczo zawieszona na skarpie siedziba artystycznej rodziny, budowana w latach 1926-1928, wyróżnia się właśnie tą niezwykłą wizytówką. Autorstwo rytych w tynku obrazów wiąże się zwyczajowo z Zygmuntem, ale trudno sobie wyobrazić, żeby Zofia nie miała tu swojego udziału; z dwóch sztuk rzeźba była jej domeną… Sgraffita te, nawiasem mówiąc, znakomicie ilustrują stylistykę jednego z najważniejszych kierunków w sztuce polskiej okresu międzywojennego, wypromowaną przez stowarzyszenie Rytm, do którego oboje artyści należeli.
“Skradziony pocałunek” Jean-Honoré Fragonarda/Marguerite Gérard. Problemy badawcze związane z dawnym obrazem z kolekcji Stanisława Augusta
Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie najważniejszych zagadnień związanych z badaniem Skradzionego pocałunku Jean-Honoré Fragonarda – jednego z najsławniejszych obrazów z dawnej kolekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nie są znane okoliczności powstania dzieła – na czyje zamówienie i kiedy zostało namalowane – ani okoliczności, w których zostało zakupione przez króla. Pierwsze świadectwo obecności Skradzionego pocałunku w Galerii Obrazów w Pałacu na Wyspie pochodzi z katalogu obrazów z 1795 r. Być może kupiono go na jednej z aukcji, na których po 1792 r. wyprzedawano dobra arystokracji francuskiej? Tłumaczyłoby to milczenie źródeł na temat nabycia dzieła oraz pewną jego nieprzystawalność formalno-tematyczną do pozostałych dzieł kolekcji. Królewski zbiór współczesnego malarstwa francuskiego był nieliczny, ale reprezentatywny, a Skradziony pocałunek Fragonarda należał do kilkudziesięciu obrazów najbardziej znanych współczesnych malarzy francuskich, które wchodziły w jego skład. Wiemy, że dzieło było wysoko cenione przez Stanisława Augusta, o czym świadczy fakt, że dwukrotnie, w roku 1797 i 1798, polecał Bacciarellemu wysłać je do Petersburga, gdzie po abdykacji król zgromadził swe najcenniejsze zbiory. Ostatecznie do wysyłki nie doszło i obraz pozostał w Łazienkach. Do Petersburga trafił jednak w 1895 r., wywieziony wraz z czterema innymi obrazami z kolekcji Stanisława Augusta do Muzeum Ermitażu. Tam też znajduje się do dziś.
Popiersie Diany
Król Stanisław August, jeden z najwybitniejszych mecenasów i kolekcjonerów sztuki w osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej, w ciągu ponad 30 lat panowania zgromadził znaczącą kolekcję malarstwa, rzeźby, grafiki i numizmatów, europejskich i polskich artystów. W połączeniu z architekturą Łazienek tworzyła ona dzieło totalne, mające w myśl królewskiej idei z 1792 r. stać się pierwszym publicznym, nowoczesnym muzeum (Tadeusz Zielniewicz, Izabela Zychowicz, Rezydencje królewskie, Olszanica 2015, s. 159-165).
Monarcha, budując kolekcję sztuki, zamawiał zarówno rzeźby marmurowe, jak i kopie gipsowe najsłynniejszych dzieł starożytnych i nowożytnych. Od początku swego panowania pozyskiwał prace najwybitniejszych współczesnych rzeźbiarzy. Posiadał on w swej kolekcji dzieła głównych przedstawicieli osiemnastowiecznej rzeźby francuskiej, w kopiach bądź w oryginale. Były to m.in. prace Edmégo Bouchardona, Jeana-Baptisty Pigalle’a czy Murice’a Falconeta, zakupił także dzieła dłuta Jean-Jacques’a Caffieriego. Jedną z najcenniejszych w jego kolekcji była rzeźba przedstawiająca rzymską boginię Dianę autorstwa Jean-Antoine’a Houdon’a (1741-1828), francuskiego rzeźbiarza zaliczanego do najwybitniejszych twórców przełomu XVIII i XIX w. Król “Stanisław August cenił współczesną francuską plastykę i szukał w niej także związków z antykiem” (Tadeusz Mańkowski, Rzeźby zbioru Stanisława Augusta, Kraków 1948, s. 24), a Houdon świadomie odwoływał się do dawnych wzorów i być może najlepiej z francuskich rzeźbiarzy XVIII w. rozumiał klasyczny ideał (H. H. Arnason, Sculpture by Houdon. A loan exibition, Worcester Art Museum, 1964, s. 7).
Aukcje dóbr luksusowych w Warszawie w XVIII wieku
Choć aukcje nie są osiemnastowiecznym wynalazkiem (niewolników i rozmaite towary licytowano już, jak zaświadcza Herodot, w starożytnym Babilonie), to właśnie wiek Oświecenia powszechnie się z nimi kojarzy. Najsłynniejsze, działające do dziś domy aukcyjne powstały w XVIII stuleciu. Dorotheum w Wiedniu założono, z błogosławieństwem cesarza Józefa I, w roku 1707, Sotheby’s powstał w Londynie w roku 1744, z kolei James Christie otworzył swój auction house w roku 1766. Oczywiście w wyścigu uczestniczył również Paryż, w którym działali słynni marszandzi Pierre Remy i Jean-Baptiste-Pierre Lebrun, mąż (od roku 1794: były mąż) głośnej malarki Élisabeth Vigée Le Brun. Rynek aukcyjny rozwijał się prężnie również w Amsterdamie, Hamburgu, Frankfurcie, Lipsku i wielu innych miastach niemieckich. Choć w Warszawie czasów Stanisława Augusta nie powstał polski dom Christie’s, nie znaczy to, że publiczne licytacje były nad Wisłą nieznane lub niepopularne.
Ignacy Jan Paderewski. Bohater sztuki i ojczyzny
Mówiono o Paderewskim, jeszcze w czasach mu współczesnych, że był podwójnym bohaterem: sztuki i ojczyzny. Jako artysta potrafił swoją sztuką i siłą swojego talentu zachwycać oraz porywać największe audytoria. Dzięki temu mógł utorować sobie drogę do świata polityki i w efekcie uczynić wiele dobrego dla ojczyzny, którą wielbił, szanował i której służył ponad wszystko.
Gdy podjął się misji bycia politykiem, chcąc działać na rzecz pokoju i odzyskania przez Polskę niepodległości, wielcy tego świata z pełnym szacunkiem dla tego męża stanu mówili o nim, że żaden kraj nie mógłby życzyć sobie lepszego obrońcy. W odezwie do Polonii amerykańskiej pisał: “Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej była i jest treścią mego istnienia, urzeczywistnienie jej było i jest jedynym celem mego życia”.
Twórczość Fryderyka Chopina
Fryderyk Chopin jest bez wątpienia najwybitniejszym kompozytorem epoki romantyzmu i pianistą polskiej muzyki klasycznej. Posiadał ponadprzeciętną inwencję melodyczną, miał również łatwość improwizowania z błyskotliwą skłonnością do znakomicie brzmiących harmonii. Jego utwory są znane na całym świecie i niezmiennie stają się inspiracją dla nowych pokoleń artystów.
Kompozycje Chopina cechuje ekspresja i dynamizm, co sprawia, że trudno je pomylić z dziełami innych współczesnych mu pianistów.
Kopia czy oryginał?
Lata panowania Stanisława Augusta (1764-1795) były czasem narodzin polskiego kolekcjonerstwa i kształtowania się idei pierwszego muzeum publicznego w Rzeczypospolitej. Koncepcja udostępniania dzieł publiczności jest potwierdzona w źródłach historycznych, choćby w korespondencji z 1792 r. między królem a nadwornym malarzem Marcellem Bacciarellim.
Władca, znając doskonale idee Oświecenia, wiedział, jak ważną rolę w budowaniu prestiżu państwa odgrywa sztuka, dlatego tuż po objęciu tronu podjął działania mecenasowskie. Cenne obrazy kupował za pośrednictwem agentów rezydujących w najważniejszych europejskich ośrodkach sztuki: Paryżu, Rzymie, Londynie, Amsterdamie, Hadze i Berlinie. Kolekcja malarstwa miała, jak wyznał, “spowodować rozkwit sztuki w kraju”. Na Zamek Królewski w Warszawie trafiało malarstwo historyczne i portretowe. W Łazienkach Królewskich gromadzono z kolei obrazy najwyższej klasy, tzw. obrazy kolekcjonerskie, wśród których znalazły się trzy dzieła Rembrandta.
Łazienki jako przedsionek Hadesu. Historia “Nocy listopadowej” Stanisława Wyspiańskiego
Stanisław Wyspiański przebywał w Warszawie tylko raz, pomiędzy końcem stycznia a połową lutego 1898. Dwudziestodziewięcioletni malarz przyjechał z Krakowa do Warszawy, będącej gubernialnym miastem Cesarstwa Rosyjskiego, w związku z prezentacją swych projektów witraży na wystawie konkursowej Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, zorganizowanej w gmachu Resursy Obywatelskiej, obok kościoła św. Anny, przy Krakowskim Przedmieściu. Mieszkał zaś Wyspiański w Hotelu Saskim, działającym w połączonych mostem kamieniczkach przy ulicy Koziej, biegnącej od Krakowskiego Przedmieścia do Miodowej. Przede wszystkim zwiedził wtedy – w towarzystwie starszego o dziewięć lat malarza Antoniego Szybalskiego – Łazienki. A reminiscencje z owej przechadzki wykorzystał, tworząc dramat o wybuchu w nocy z 29 na 30 listopada 1830 antyrosyjskiego powstania w Warszawie.
Tulipanowa gorączka – choroba, której tak na naprawdę nie było…
Gdy tylko pomyślimy o Holandii, nieodmiennie pojawi się cały zestaw stereotypowych pojęć i obrazów: kalwinizm i mieszczaństwo (poważni patrycjusze w czarnych strojach), tolerancja, wielkie malarstwo (a jakże, realistyczne), kraj wyrwany wodzie (poldery i tamy), wreszcie wiatraki, saboty, sery i tulipany.
Przy bliższym spojrzeniu większość tych klisz okaże się jednak bardzo daleka od prawdy. Dowiemy się bowiem, że ewangelicy reformowani stanowili i stanowią w Holandii mniejszość wyznaniową, legendarna tolerancja była jedynie pragmatyczną cechą społeczeństwa permisywnego, a malarstwo, które ma rzekomo przekazywać prawdę o rzeczywistości, zadziwi nas swoją niejednoznacznością, skomplikowaną symboliką, bogactwem dydaktycznych, moralizatorskich, a nawet erotycznych treści. Podobnie będzie z tulipanami, zwłaszcza zaś z tak zwaną tulipanową manią (gorączką, szaleństwem), która w latach trzydziestych XVII wieku nawiedzić miała Republikę Zjednoczonych Prowincji, a potem trafiła do podręczników historii ekonomii, uczonych monografii i literatury pięknej.
Nō – japoński teatr klasyczny
Nō– (能 – jap. umiejętność, talent, sztuka) to jeden z trzech (obok bunraku i kabuki) rodzajów japońskiego teatru klasycznego. Jest to teatr poetycki i muzyczny. U jego korzeni legły wcześniejsze formy widowiskowe, chińskie i japońskie, sakralne i świeckie, m.in.: dengaku, sarugaku, tańce kuse mai.
Klasyczna forma teatru nō, powstała za życia Zeamiego (1364-1444), protoplasty rodu Kanze i przetrwała do naszych czasów, oczywiście ulegając wielu przemianom. Zeami – aktor, dramatopisarz i autor traktatów teoretycznych pozostaje po dziś dzień najważniejszym prawodawcą sztuki dramatycznej nō.